wtorek, 8 października 2024

Przebudzone serce

Jednym z celów praktyki metty jest tzw. “przebudzone serce”. “Przebudzone serce” jest pojemne, mieści w sobie wiele a jego moc uzdrawiania, naprawiania i kreacji jest nieskończona. Jest ono źródłem naszej mocy i stabilności. Jest kochającą życzliwością. Jest naszą prawdziwą naturą oraz tym, kim jesteśmy pod wszystkimi warstwami strachu, uprzedzeń, osądów, ograniczeń i uwarunkowań.


Z jednej strony jest ono jak serce dziecka - otwarte, ufne, wypełnione zachwytem, radością i ciekawością. Z drugiej jednak strony ma w sobie cechy dorosłego, który wiele przeżył i teraz stara się z miłością i współczuciem przyjmować wszystkie życiowe doświadczenia. 


Dlatego “przebudzone serce” spogląda na świat jako na całość - z całym jego pięknem i cierpieniem, z całą jego prostotą i zawiłością. Niczego nie udaje, niczego nie “wybiela”, niczego nie “ubarwia”. Nieustannie próbuje reagować na wszystko z życzliwością, spokojem i miłością. Nieustannie próbuje transformować to co “ciemne” w to co “jasne”. Nieustannie próbuje pozostać obecne i nie uciekać, gdy rzeczy stają się trudne lub niewygodne. “Przebudzone serce” uosabia odwagę, zdolność do odnajdywania pogody ducha w każdej sytuacji, gotowość do okazywania życzliwości sobie i innym oraz siłę do dokonywania tzw. “rzeczy niemożliwych”. 


To właśnie moc “przebudzonego serca” pozwala matce podnieść samochód, pod którym znalazło się jej dziecko albo nieznajomemu wbiec do płonącego budynku, aby kogoś uratować. To właśnie moc “przebudzonego serca” pozwoliła m.in. Viktorowi Franklowi napisać książkę “Człowiek w poszukiwaniu sensu”, Nelsonowi Mandeli wybaczyć swoim oprawcom a Gandhiemu prowadzić politykę “Non Violence” (bez przemocy). To właśnie moc “przebudzonego serca” nieustannie popycha nas do dokonywania małych aktów dobroci każdego dnia i do licznych przejawów wielkoduszności, o których nigdy nie słyszymy w serwisach informacyjnych.


“Przebudzone serce” jest rozległe jak niebo i mieści wszystko: nasze łzy i śmiech, nasze  zmagania i triumfy. Jest źródłem miłości, głębokiego współczucia, autentycznej radości i stabilnego spokoju.


Stan “przebudzonego serca” to nie jest coś, co możemy stworzyć. To naturalna część każdego z nas - to ta część nas, która każdego dnia czeka na odkrycie, pielęgnowanie i wyrażenie. Dostęp do niej otwiera się, kiedy wyciszamy umysł i otwieramy się na chwilę obecną. Kiedy zaczynamy uważnie decydować, jak reagować na codzienne sytuacje, w co inwestować swoje zasoby, jak dbać o siebie i innych. Kiedy obieramy kierunek na radość, spokój i na miłość nie tylko jako uczucie, ale bardziej jako DZIAŁANIE i OBECNOŚĆ. Kiedy parafrazując Christiana D. Larsona myślimy dobrze o sobie samych i ogłaszamy ten fakt całemu światu nie za pomocą wielkich słów, ale za pomocą dobrych czynów i małych aktów życzliwości.



 



poniedziałek, 1 lipca 2024

NIE MOŻESZ ŻYĆ BEZ SIEBIE, CZYLI O AHIMSIE

Ahimsa oznacza wolność od przemocy i stanowi pierwszą jamę (jamy to jogowe zasady dotyczącą życia społecznego). Tak jak przy wszystkich zasadach, które uznajemy za sensowne, w pierwszej kolejności stosujemy ją względem siebie. Chcąc praktykować ahimsę, możemy więc zadać sobie pytanie: czy nie szkodzę sobie negatywnym myśleniem na swój temat? Czy nie szkodzę sobie określonym jedzeniem, zbyt małą ilością snu, przepracowaniem, przetrenowaniem lub bezruchem? Czy nie szkodzę sobie oglądając i czytając ponure treści? Czy nie oddaję się czemuś lub komuś kosztem siebie? Czy nadmiernie się nie “rozdaję”, próbując dbać o innych albo chcąc zyskać czyjąś aprobatę, przyjaźń, uznanie? Tym samym ahimsa staje się sprytnym narzędziem, pomagającym ogarnąć nasze “osobiste BHP” względem ciała, umysłu i ducha. 


Idąc tym tropem, chciałam zaproponować Wam pogłębienie tej praktyki o pytanie, którego używa moja przyjaciółka i które także i ja zaczęłam stosować od kilku miesięcy. Pytanie brzmi: czy odpowiednio “się karmię”? Wyraz “karmić się” jest przenośnią, która pomaga nam zorientować się, czy wystarczająco dbamy o siebie we wszystkich wymiarach swojego istnienia. Kiedy zadaję sobie pytanie, czy w danej sytuacji odpowiednio się "karmię", w rzeczywistości pytam, czy dobrze dbam o swoje ciało? Czy dbam o jego komfort i równowagę? Czy dbam o to, by nosiło ubrania z przyjaznych mu materiałów? Czy dbam o to, by przebywało na świeżym powietrzu? Czy dbam o to, żeby spędzało czas w uporządkowanym, czystym, ładnym otoczeniu? Czym karmię swój umysł? Czy dostarczam mu odpowiedniej ilości wyzwań i wypoczynku? Czy pozwalam, by mój mózg mógł się nadal uczyć i rozwijać? Czy dbam o higienę umysłu? Czy dbam o to, żeby dostarczać sobie odpowiednią dawkę śmiechu i radości, które są jak balon z helem, pomagający wznieść się ponad trudności i ograniczenia mojego ego? Czy to co czytam, czego słucham, co oglądam jest “odżywcze” dla mojej duszy? Czy treści, które dopuszczam do siebie, pomagają jej wzrastać, czy sprawiają, że się kurczy? Czy ludzie, których dopuszczam do siebie, inspirują mnie, uświadamiają, pomagają coś zrozumieć oraz “odżywiają” swoją życzliwością i ciepłem, czy sprawiają, że gasnę i się wycofuję? 


Tych pytań może być nieskończenie wiele - wszystkie mają doprowadzić nas do konkluzji, że po pierwsze należy dbać o siebie, bo bez wielu rzeczy i ludzi można żyć, ale nigdy NIE MOŻNA ŻYĆ BEZ SIEBIE. Być może na pierwszy rzut oka koncepcja ta wygląda egoistycznie, ale w rzeczywistości dbanie o siebie - “karmienie” siebie sprawia, że stajemy się lepsi dla innych. Kiedy odpowiednio się “karmimy”, w pewnym momencie pojawia się w nas tak duża obfitość i tak silne zasoby, że z lekkością i szczodrością możemy się nimi dzielić. Możemy bez wysiłku i obciążania się dzielić się nie tylko rzeczami materialnymi, ale też dobrym humorem, czułością, zrozumieniem, czasem, cierpliwością i miłością. Możemy bez nadwyrężania i wyczerpywania siebie być pomocni, pożyteczni, współczujący i kochający.  





piątek, 21 czerwca 2024

DZIEŃ JOGI 2024

Ta bezlitośnie szczera JOGA, która pozbawia człowieka złudzeń, że życie zawsze będzie łatwe, lekkie i przyjemne, fundując mu czasem twarde lądowanie.


Ta niesamowita JOGA, która wydobywa z człowieka supermoce, kiedy jest mu trudno i pomaga przetrwać turbulencje losu.
 
Ta niepozorna JOGA wykonywana w zaciszu pokoju swojego/hotelowego/wynajętego/gościnnego - wykonywana w stroju nieinstagramowym, bez świadków i splendoru.
 
Ta przenikliwa JOGA, która patrzy człowiekowi prosto w oczy i mówi: “ej, nie ściemniaj”.
 
Ta pełna humoru JOGA, która przewraca człowieka w pozycjach balansowych przebijając mu balon, w którym ulokował przesadnie poważne traktowanie siebie samego.
 
Ta joga, która zaprasza do budowania dobrych relacji z innymi.
 
Wreszcie ta cudowna JOGA, która zabiera człowieka w miejsce, o którym Donna Farhi pisze, że wszystko z niego lepiej widać. Miejsce, z którego człowiek widzi wyraźniej i lepiej rozumie niesamowitą złożoność siebie i innych, a przez to oczyszcza się z roszczeń, pretensji, fochów, żalów. Miejsce, dzięki któremu człowiek przypomina sobie, że ma wszystko, czego mu potrzeba. Miejsce, w którym staje się jasne, że nie ma nikogo, komu można by czegokolwiek zazdrościć, z kim można by się porównywać albo na kogo można by być złym, bo to po prostu nie ma sensu. To miejsce wewnętrznego spokoju znajdujące się w człowieku, do którego ta właśnie JOGA pomaga odnaleźć drogę.
 
Tej właśnie JOGI życzę sobie i Wam z okazji Międzynarodowego Dnia Jogi :-)