Ahimsa oznacza wolność od przemocy i stanowi pierwszą jamę (jamy to jogowe zasady dotyczącą życia społecznego). Tak jak przy wszystkich zasadach, które uznajemy za sensowne, w pierwszej kolejności stosujemy ją względem siebie. Chcąc praktykować ahimsę, możemy więc zadać sobie pytanie: czy nie szkodzę sobie negatywnym myśleniem na swój temat? Czy nie szkodzę sobie określonym jedzeniem, zbyt małą ilością snu, przepracowaniem, przetrenowaniem lub bezruchem? Czy nie szkodzę sobie oglądając i czytając ponure treści? Czy nie oddaję się czemuś lub komuś kosztem siebie? Czy nadmiernie się nie “rozdaję”, próbując dbać o innych albo chcąc zyskać czyjąś aprobatę, przyjaźń, uznanie? Tym samym ahimsa staje się sprytnym narzędziem, pomagającym ogarnąć nasze “osobiste BHP” względem ciała, umysłu i ducha.
Idąc tym tropem, chciałam zaproponować Wam pogłębienie tej praktyki o pytanie, którego używa moja przyjaciółka i które także i ja zaczęłam stosować od kilku miesięcy. Pytanie brzmi: czy odpowiednio “się karmię”? Wyraz “karmić się” jest przenośnią, która pomaga nam zorientować się, czy wystarczająco dbamy o siebie we wszystkich wymiarach swojego istnienia. Kiedy zadaję sobie pytanie, czy w danej sytuacji odpowiednio się "karmię", w rzeczywistości pytam, czy dobrze dbam o swoje ciało? Czy dbam o jego komfort i równowagę? Czy dbam o to, by nosiło ubrania z przyjaznych mu materiałów? Czy dbam o to, by przebywało na świeżym powietrzu? Czy dbam o to, żeby spędzało czas w uporządkowanym, czystym, ładnym otoczeniu? Czym karmię swój umysł? Czy dostarczam mu odpowiedniej ilości wyzwań i wypoczynku? Czy pozwalam, by mój mózg mógł się nadal uczyć i rozwijać? Czy dbam o higienę umysłu? Czy dbam o to, żeby dostarczać sobie odpowiednią dawkę śmiechu i radości, które są jak balon z helem, pomagający wznieść się ponad trudności i ograniczenia mojego ego? Czy to co czytam, czego słucham, co oglądam jest “odżywcze” dla mojej duszy? Czy treści, które dopuszczam do siebie, pomagają jej wzrastać, czy sprawiają, że się kurczy? Czy ludzie, których dopuszczam do siebie, inspirują mnie, uświadamiają, pomagają coś zrozumieć oraz “odżywiają” swoją życzliwością i ciepłem, czy sprawiają, że gasnę i się wycofuję?
Tych pytań może być nieskończenie wiele - wszystkie mają doprowadzić nas do konkluzji, że po pierwsze należy dbać o siebie, bo bez wielu rzeczy i ludzi można żyć, ale nigdy NIE MOŻNA ŻYĆ BEZ SIEBIE. Być może na pierwszy rzut oka koncepcja ta wygląda egoistycznie, ale w rzeczywistości dbanie o siebie - “karmienie” siebie sprawia, że stajemy się lepsi dla innych. Kiedy odpowiednio się “karmimy”, w pewnym momencie pojawia się w nas tak duża obfitość i tak silne zasoby, że z lekkością i szczodrością możemy się nimi dzielić. Możemy bez wysiłku i obciążania się dzielić się nie tylko rzeczami materialnymi, ale też dobrym humorem, czułością, zrozumieniem, czasem, cierpliwością i miłością. Możemy bez nadwyrężania i wyczerpywania siebie być pomocni, pożyteczni, współczujący i kochający.