Któryś ze wschodnich mędrców na pytanie, co należy robić, kiedy człowieka ogarnia straszny smutek, dopowiedział, że należy po prostu płakać. To chyba najlepsza instrukcja obsługi smutku, na jaką zdarzyło mi się trafić - oczywiście przy założeniu, że płaczemy po to, żeby strawić smutek, a nie żeby się w nim pogrążyć. Faktem jest, że smutne emocje zdarzają się i będą się zdarzać. Jak napisał kiedyś Huxley - z psychologicznego punktu widzenia we wszystkich nas nieustannie kule biją:-). Na nic więc zdadzą się poradniki o pozytywnym myśleniu i innych sztuczkach. Najlepsze, co można zrobić ze smutkiem to przyjrzeć się mu, zaakceptować, obejść się z nim troskliwie i spróbować kontrolować zachowania, które z niego wynikają. Najgorsze, co można z nim zrobić, to udawać, że go nie ma. Joga nie sprawi, że smutek zacznie nas omijać. Sprawi jednak, że łatwiej nam będzie zaobserwować jego zwiastuny. Może też pomóc go przetrwać z większą świadomością i uwagą, a co za tym idzie bez popadania w chaotyczne i rozpaczliwe działania. Ostatecznie smutek i radość mają to do siebie, że w końcu mijają i tego należy się trzymać. A poniżej przykład prawidłowego postępowania w przypadku niespodziewanego ataku smutku:
środa, 2 marca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.