środa, 2 lipca 2014

Uważność podczas praktyki asan - autobiografia w pięciu rozdziałach.

Nie odkryję Ameryki stwierdzając, że naszym życiem rządzą nawyki, schematy i przekonania. Nabyte zwykle dawno temu, najczęściej nie zupełnie świadomie, uwarunkowane społecznie i kulturowo są niczym dobrze wgrane oprogramowanie - taki swego rodzaju "Windows", który odpala się sam, kiedy tylko włączamy komputer tj. otwieramy rano oczy. Nasz prywatny "Windows" informuje nas więc, że przykładowo ogień parzy, różowy jest dla dziewczynek a niebieski dla chłopców, życie to walka, że wprawdzie pieniądze szczęścia nie dają, ale zakupy owszem, że prawdziwych mężczyzn już nie ma, a wszyscy muzułmanie to terroryści. Daje nam również wskazówki dotyczące nas samych, np. że mamy lub nie mamy zdolności językowych, że nigdy nie udaje nam się osiągnąć celu lub też odwrotnie, że zawsze musi nam się udać nawet po trupach albo że jak nie wrzucimy na FB zdjęcia swojego śniadania, to będzie znaczyło, że śniadania nie było:-) W zależności od tego, jakie schematy nami kierują, takie sytuacje prowokujemy i przyciągamy w życiu. Jeśli nawyki są dobre, to ten osobisty software służy nam dzielnie i pracuje na naszą korzyść, a my czujemy się spełnieni i szczęśliwi. To jednak bardzo optymistyczna wersja zdarzeń, bo gdzie znaleźć wybrańców, którzy śmiało mogą powiedzieć, że tak właśnie czują się codziennie?

Uważność, rozluźnienie i próba nawiązania kontaktu ze swoim ciałem w praktyce asan może pomóc w uświadomieniu sobie swoich standardowych, automatycznych wzorców myślenia i zachowania. Nie bez kozery mówi się, że na macie widać wszystko i że jaki człowiek na macie, taki w życiu. Szkopuł tylko w tym, że jest to widoczne głównie dla nas samych, a nie dla osób patrzących z zewnątrz. Jak zwykł bowiem powtarzać David Swenson "prawdziwa" joga jest niewidoczna dla oka - nawet na najlepiej wykonanym zdjęciu. "Prawdziwa" joga to po prostu transformacja i stawanie się lepszym, spokojniejszym, bardziej zrównoważonym, empatycznym i szczęśliwym człowiekiem. To uzmysłowienie sobie, co jest we mnie takiego, że myślę, mówię i robię rzeczy, które sprawiają, że się męczę. To trud wyłączenia swojego osobistego automatycznego pilota, który sprowadza nas na manowce. To wreszcie wolność,  lekkość i nowe możliwości, które pojawiają się, kiedy udaje nam się dokonać zmiany na lepsze. Stąd też używając swojego starego oprogramowania można naprawdę opanować najbardziej skomplikowane asany, można wywrócić się na lewą stronę i stanąć na głowie i zupełnie nic nie poczuć. Jeden z moich ulubionych nauczycieli powiedział kiedyś, że jeśli myślisz, że po przejściu wszystkich serii asztanga jogi coś Cię czeka, to jesteś w błędzie, bo nic tam nie ma. To oczywiście wyrwane z kontekstu zdanie, będące pewnym uogólnieniem, ale faktycznie jeśli nie damy sobie na macie szansy na szczerość, konfrontacje ze swoimi ciemnymi stronami, cierpliwość wobec siebie i w końcu na zwykłą akceptację, która daje początek każdej zmianie, to nic nam po balansach, wygięciach i intensywnych, wielogodzinnych praktykach fizycznych.

Mata to miejsce wyjątkowe, osobiste i dające możliwości niesamowitej przemiany, o ile staniemy na niej tacy, jacy jesteśmy - bez mentalnego "makijażu", udawania, pozowania, zasłaniania się swoim statusem, stanowiskiem i bez ukrywania niewygodnych prawd na swój temat. Wszystkim, którzy nigdy nie widzieli swojej maty w takim świetle lub też widzieli dawno temu na fali początkowego entuzjazmu, a potem utknęli w lotosie dewastując sobie rzepki kolanowe (przyznaję, że piszę te słowa też do siebie:-)), życzę właśnie takiego spojrzenia na ten intrygujący kawałek antypoślizgowej gumy. Podsumowując rolę uważności podczas praktyki, chciałam nawiązać do tekstu, który moim zdaniem genialnie obrazuje, dlaczego warto przyjrzeć się swoim przekonaniom, automatyzmom, nawykom. Obyśmy wszyscy jak najczęściej lądowali w swoim autobiograficznym rozdziale V:-)

AUTOBIOGRAGIA W V KRÓTKICH ROZDZIAŁACH
ROZDZAŁ I
Spaceruję ulicą.
W chodniku jest głęboka dziura.
Wpadam w nią.
Jestem zagubiona, bezsilna.
To nie moja wina... (Zawsze mam pecha. A może to wina moich genów, że wpadłam do tej dziury?)
Czuję się okropnie. Panikuję i zachowuję się chaotycznie.
Zajmuje mi wieczność, żeby wydostać się na zewnątrz.

ROZDZAŁ II
Spaceruję ulicą.
W chodniku jest głęboka dziura.
Udaję, że jej nie widzę.
Wpadam znowu.
Nie mogę uwierzyć, że znowu jestem w tej samej sytuacji.
Ale to nie moja wina.
Nadal zajmuje mi dużo czasu, żeby wydostać się na zewnątrz.

ROZDZAŁ III
Spaceruję ulicą.
W chodniku jest głęboka dziura.
Widzę ją.
Mimo to znowu wpadam... to nawyk.. ale moje oczy są otwarte.
Wiem, gdzie jestem.
To moja wina.
Szybko wydostaję się na zewnątrz.

ROZDZAŁ IV
Spaceruję ulicą.
W chodniku jest głęboka dziura.
Mijam ją.

ROZDZAŁV
Spaceruję inną ulicą.

Na podstawie: Portia Nelson "Autobiography in Five Short Chapters".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.