Mniej więcej raz w miesiącu, któryś ze znajomych na fb przesyła mi to oto krążące w sieci zdjęcie, mając przy tej czynności (jak mniemam) sporo uciechy. Jest to tylko jeden z licznych dowodów na to, że wymyślone przez jedną z moich joginek oraz szybko przyjęte przez resztę określenie “rulon szczęścia” jest bardzo na miejscu, bo nawet od samego patrzenia na coś, co przypomina matę do jogi, człowiekowi robi się lepiej.
Przeciętnie raz w miesiącu otrzymuję też zapytanie o to, jaką matę do jogi wybrać. Zwykle odsyłam wszystkich do rankingu mat, który jakiś czas temu ukazał się na portalu BosoNaMacie (link
TUTAJ), ale jeśli ktoś nie ma czasu lub cierpliwości na tak wyczerpujące zestawienie, to proponuję swoją mocno zawężoną, subiektywną listę wartych uwagi mat. Ograniczyłam ją tylko do 7 typów. Myślę, że ta szczęśliwa siódemka okaże się pomocna w wyborze odpowiedniego dla siebie “rulonu szczęścia”.
ŚREDNI BUDŻET
MATA SPECIAL (o grubości 2,9mm) lub jej grubszy odpowiednik MATA EXTRA (4,6mm). Zarówno Spezial jak i Extra to maty często spotykane w studiach jogi ze względu na ich dobrą cenę w stosunku do jakości. Na ich jakość składa się duża wytrzymałość, przyzwoita przyczepność oraz gwarancja producenta, mówiąca o tym, że maty są przebadane i nie posiadają substancji toksycznych. Obydwie maty są dobrym wyborem na początek. Nie śmierdzą gumą, łatwo zadbać o ich czystość, piorąc je w pralce lub ręcznie. Jeśli praktykujemy tylko raz albo dwa razy w tygodniu, to naprawdę długo nam posłużą. Jeśli chodzi o wybór pomiędzy Spezial a Extra to Spezial jest uniwersalną matą dla wszystkich. Jest w miarę lekka i łatwo się ją przenosi stąd nadaje się zarówno do praktyki w domu jak i na zajęciach grupowych. Natomiast Extra to taka grubsza Spezial. Jest trochę cięższa, ale za to daje większy komfort i amortyzację osobom, które mają wrażliwe kolana, przedramiona, kość krzyżową, są bardzo szczupłe lub po prostu bardzo delikatne i ciągle je coś “uwiera”. Z mat Spezial korzystamy na zajęciach, więc można je wypróbować na miejscu.
MATA KAILASH PREMIUM (3mm) lub podobna do niej grubsza mata RISHIKESH PREMIUM (4,5mm). To również maty, które często można spotkać w szkołach jogi. Mają dobre właściwości antypoślizgowe, są odporne na ścieranie i bezpieczne dla zdrowia (również posiadają certyfikat zapewniający o braku substancji szkodliwych). Jeśli chodzi o wybór pomiędzy Kailash a Rishikesh, to ponownie cieńsza Kailash oznacza większą wygodę transportu, natomiast zaletą grubszej Rishikesh jest lepsza amortyzacja dla osób, które są bardziej wrażliwe i źle się czują praktykując na twardym podłożu. Obie maty łatwo utrzymać w czystości i mogą posłużyć nam długo.
DUŻY BUDŻET
MATY MANDUKA czyli mata z nadrukiem “żaby w kółku”. W zamian za wysoką cenę dostajemy od producenta świetną jakość, olbrzymi komfort praktyki oraz dożywotnią gwarancję na trwałość maty. Manduka ma ogromną gamę różnych mat, z których polecałabym:
- Manduka PRO Lite Mat 4.5mm - świetna mata pod każdym względem. Daje dużą amortyzację, nie ślizga się, jest bezzapachowa. Nie należy do najlżejszych mat, ale naprawdę opłaca się ją nosić ze sobą na zajęcia i warsztaty.
- Manduka eKO Lite Mat 3mm - to mata wykonana z naturalnego kauczuku, co sprawia, że jest wyjątkowo antypoślizgowa. Trzeba wręcz uważać, bo to ten rodzaj materiału, który jest w stanie wyrwać włosy albo spowodować otarcie naskórka przy nieumiejętnym przeskoku. Dzięki temu jest jednak idealna dla osób, które bardzo się pocą. Jej cechą charakterystyczną jest specyficzny zapach kauczuku, który jednak dosyć szybko się ulatnia.
MATY JoyInMe to maty charakteryzujące się pięknym designem. Jeśli ktoś jest niepoprawnym estetą i lubi ładne gadżety, to maty JoyInMe powinny spełnić jego oczekiwania. Są bardzo przyjemne w dotyku, bo ich powierzchnia pokryta jest czymś, co przypomina taki trochę twardszy aksamit. Niektórzy twierdzą, że są bardzo przyczepne, a inni, że przyczepność pojawia się dopiero, kiedy się spocimy. Prawda jest pewnie gdzieś pośrodku, ale faktem jest, że maty są odlotowe, jeśli chodzi o estetykę. Osobiście robi na mnie wrażenie, że maty są zaprojektowane i wyprodukowane w Polsce i nie ukrywam, że
m.in. dlatego o nich wspominam.
MAŁA REFLEKSJA NA KONIEC
Co roku zapraszam na warsztaty asztanga jogi do Tarnowskich Gór znajomego z Kopenhagi, który od 14 lat uczy jogi a od ponad 20 lat się nią zajmuje. Można więc stwierdzić, że mój znajomy po setkach godzin spędzonych na praktyce własnej i na uczeniu ma pewne pojęcie o jodze i można się czegoś ciekawego od niego dowiedzieć. Kiedy zatem w listopadzie zeszłego roku mój znajomy przyleciał do Polski, tuż przed warsztatami zauważyłam, że nie ma żadnej maty. Na moje pytanie, czy chce skorzystać z tych, które mamy na sali, ku mojemu zdziwieniu odpowiedział mi z łagodnym uśmiechem: “Wiesz, zastanawiałem się nad tym i stwierdziłem, że nie potrzebuję żadnej” (...)
Wiadomo że prowadzenie zajęć czy warsztatów to nie praktyka własna i że gdzieś tam u siebie w domu mój znajomy na pewno ma swoją matę. To zdarzenie było jednak dla mnie przyjemnie odświeżające, bo przecież czy kiedyś tam, dawno temu w Indiach ludzie znali pojęcie maty do jogi? Czy nie daliśmy się za bardzo wkręcić z tymi wszystkimi wzorkami i sentencjami na macie? Z kolorami, materiałami i testami? Czy w tym wszystkim, kupując piątą matę pod kolor getrów, nie zapomnieliśmy o prostej zasadzie jaką jest asteja, która oznacza nie tylko, że nie kradnę, ale także że nie biorę/kupuję więcej niż jest mi potrzebne? Czy rankingi na najlepszą matę nie sprawiają, że zapominamy, że jedną z najcudowniejszych rzeczy w praktyce jogi jest to, że nie potrzebujemy do niej niczego oprócz swojego ciała, uważności i oddechu? Dobrze by było pobyć sobie z tymi pytaniami zanim włączymy się do gry pt. “Najlepsza mata”. Mam nadzieję, że wybór maty do jogi nie przysłoni nikomu sedna jogi, bo przecież z doświadczenia większość z nas wie, że można praktykować na zwykłym dywanie albo podłodze i czerpać z tego ogromne korzyści. Dobra i ładna mata, to wisienka na torcie a nie tort :-)