Siavasana - bezcenna asana, która jest niczym pomost prowadzący do wewnętrznego spokoju. Z moich obserwacji wynika, że możliwe są trzy podstawowe scenariusze Siavasany.
Scenariusz nr 1 - kiedy ma się wrażenie, że Siavasana to totalna strata czasu, a wytrzymanie w bezruchu jawi się jako prawdziwa męka. W niewyjaśniony sposób przy każdej próbie wejścia w tę pozycję, nawet najwygodniejsze spodnie do jogi uwierają, czuje się swędzenie tu i tam przeplatane z koniecznością poprawienia włosów tudzież sprawdzenia na smartwatchu, ile jeszcze czasu do końca zajęć. Kiedy już na chwilę uda nam się uspokoić, napływają wszelkie możliwe myśli: od prehistorycznych staroci pt. “w podstawówce też mieliśmy taki skrzypiący parkiet” po aktualne sprawy w stylu “jest promka w Sephorze” tudzież “jak ona mogła mi coś takiego powiedzieć”. Jeśli będziemy dla siebie cierpliwi i damy sobie czas, z biegiem praktyki ten “scenariusz” minie i doświadczymy momentów wewnętrznego spokoju, wglądu, ukojenia. Kiedy jednak postanowimy zwijać matę tuż przed Siavasaną, bo “dziś wyjątkowo musimy wyjść wcześniej”, nic się w tym temacie nie zmieni.
Nr 2 - kiedy jesteśmy tak zmęczeni i przeciążeni, że Siavasana staje się okazją do wyśmienitej drzemki. Wyśmienitej, bo nawet po 5 minutach mamy wrażenie takiego odświeżenia i zresetowania, jakbyśmy spali co najmniej pół godziny! Początkowo z niedowierzaniem analizujemy, jak to możliwe, że na twardej podłodze, bez koca i poduszki mógł pojawić się tak regenerujący stan. Potem już nie analizujemy tylko nie możemy się doczekać ostatniej fazy praktyki. Myślę, że ten scenariusz to przejaw wyższej inteligencji w nas, która w ten sposób okazuje swoją troskę i czułość. Myślę, że w tym scenariuszu dostajemy podprogowy przekaz mówiący, że “ja Cię tu na chwilę ładnie odetnę od wszystkiego, a Ty odpuść, odpocznij, przestań musieć”. Ten scenariusz to komunikat, że może warto byłoby trochę zwolnić, bo wprawdzie lepsza “wyśmienita drzemka” niż żadna, ale jednak zasypianie w warunkach sali gimnastycznej jest sygnałem, że przydałby się konkretniejszy wypoczynek lub zwolnienie tempa.
Nr 3 - kiedy zachowujemy zupełną PRZYTOMNOŚĆ, doświadczając przebłysków absolutnego spokoju. Mamy wtedy całkowite przekonanie co do tego, że poza niepokojem naszego umysłu i poza niepokojem świata jest wielka cisza. Kojąca, mocna, nieograniczona cisza, która jest w stanie objąć wszystko, uleczyć wszystko, pokochać wszystko. Cisza w której doznajemy chwil zrozumienia i pogodzenia. Cisza, która stawia nas na nogi, oczyszcza i dodaje energii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.