“Joga jest to powściągnięcie zjawisk świadomości.
Wtedy widz utrzymuje się w swojej właściwej naturze”
Jogasutry I.2 - 1.3
Wtedy widz utrzymuje się w swojej właściwej naturze”
Jogasutry I.2 - 1.3
Podobno każdego dnia wysyłanych jest więcej smsów niż wynosi populacja ziemi. Każdego miesiąca do Googla trafia kilkadziesiąt miliardów zapytań i aż trudno sobie wyobrazić, że firma Google została założona dopiero 17 lat temu, a zanim powstała, ludzie jednak jakoś sobie radzili. Nieprawdopodobne wydaje się również, że Facebook, na którym codziennie pojawiają się miliony postów istnieje dopiero od 11 lat i że wcześniej dało się przeżyć bez wirtualnych znajomych oraz ich lajków. Ilość kanałów telewizyjnych oraz mediów elektronicznych i papierowych jest dziś imponująca i daje niesamowite pole do rozwoju w prawie wszystkich możliwych dziedzinach życia. Jestem usatysfakcjonowaną konsumentką swoich czasów. Korzystam, przetwarzam, udostępniam, mailuję, smsuje i lajkuję.
Potem staję na macie i zadaję sobie pytanie: jaki wpływ mają na mnie te wszystkie informacje, dyskusje, pogrubione nagłówki i tematy dnia - teraz, w tej chwili? Czy pomagają mi uporać się z emocjonalnymi cieniami, niedobrymi schematami i problemami zdrowotnymi? Co daje mi na ten moment komunikat na FB, że ktoś ma nowe kozaki oraz że mnóstwo osób lubi te nowe kozaki lub też, że ktoś jest obecnie bardzo “szczęśliwy przy kotlecie”? Jak działa na mnie informacja, że jakaś pani polityk znowu nie umiała odpowiedzieć na fundamentalne pytanie? Czy kiedy wchodzę do psa z głową w dół, to czy jest dla mnie rzeczywiście tak bardzo istotne, czy jest to pies w nurcie asztangi, Iyengara czy winjasy? Co się stanie, jeśli przez jeden albo kilka dni nie będę czytać o wszystkich wspaniałych i okrutnych rzeczach, które przydarzyły się na planecie Ziemia?
Wiem, że czas spędzany przeze mnie w sieci jest żałośnie mały w porównaniu do statystycznego użytkownika, ale jak dla mnie i tak przerażająco duży, jeśli wziąć pod uwagę moje odpowiedzi na powyższe pytania. A prawda jest taka: większość tych informacji nie ma dla mnie większego znaczenia. To jeszcze nie wszystko - dużo gorsze jest dopadające mnie czasem uczucie informacyjnej niestrawności po niecałej godzinie przebywania w sieci. Można to nazwać niestrawnością albo bardziej obrazowo kacem niewiadomego pochodzenia. Czuję niesmak i zniechęcenie po przeczytaniu niektórych dyskusji, artykułów i komentarzy, mimo że to nie ja je wygenerowałam. Wniosek z tego chyba taki, że jak każdy nadmiar tak i nadmiar informacyjny jest w jakimś sensie trujący - powoduje czasem mentalną “niestrawność” przejawiającą się w powszechnym rozkojarzeniu, rozdrażnieniu i braku uważności.
Wybitny ekonomista i laureat nagrody Nobla Herbert Simon powiedział:
„Bogactwo informacji oznacza ubóstwo czegoś innego: niedostatek czegoś co ta informacja pożera. Odpowiedź na pytanie co zabiera informacja, jest raczej oczywista: zabiera uwagę odbiorców. Dlatego bogactwo informacji skutkuje ubóstwem uwagi i potrzebą efektywnego dzielenia tej uwagi między mogącymi ją pochłonąć wieloma źródłami informacji”
To paradoksalne, ale całkiem możliwe, że spędzając mnóstwo czasu w sieci i czytając cytaty Ghandiego, Rumiego, Dalajlamy i innych mędrców o tym, jak ważny jest spokojny umysł, tak naprawdę robimy wszystko, żeby nasz własny taki nie był. Umysł wędruje po stronach tylko po to, by ciągle na tych stronach być. A więc ważniejsze jest odwiedzanie kolejnych profili i portali, komentowanie, ocenianie, porównywanie, udowadnianie i promowanie niż faktyczne rozwiązywanie problemów czy znajdowanie odpowiedzi. Po drodze zupełnie tracimy uważność oraz przestajemy dostrzegać, że nasz własny umysł wpada na sto różnych pomysłów tylko po to, by ciągle się poruszać w gąszczu nieistotnych postów. Potem nagle się reflektuje, zmienia zdanie i tak w kółko. Takie mentalne gonienie własnego ogona. Podobnie jest z pisaniem smsów do tysiąca znajomych i z przeskakiwaniem po kanałach telewizyjnych. Media i technologie stały się naszym “przeniesionym” umysłem. Teraz oprócz oldskulowego poruszenia w głowie, mamy jeszcze dodatkowe poruszenie w sieci. To tłumaczy agresję, pojawiającą się, kiedy zerwie nam się połączenie z internetem, zniknie zasięg w telefonie albo zawiesi nam się laptop. Ta agresja to ten sam opór, który pojawia się, kiedy próbujemy zmieniać nawyki umysłu.
Dlatego krótka głodówka informacyjna jest jak najbardziej wskazana. Zrób sobie dzień albo weekend bez komputera, FB, komórki. Poczuj, jak dobrze jest pobyć w realnym świecie, na realnej macie do jogi, z realnymi znajomymi, z realnym jedzeniem, w realnej ciszy albo w realnym hałasie. Przekonaj się, że dostajesz od świata lajka za każdym razem, kiedy jesteś świadomy tego, że jesteś: lajk od słońca, za to, że je zauważyłeś, lajk od pierwszego łyka porannej kawy, lajk w postaci przyjemnego ciepła w brzuchu na widok dawno nie widzianego dobrego znajomego, lajk od machającego ogonem psa, lajk w formie dreszczy podczas słuchania muzyki, lajk z każdym wdechem i wydechem - liczba realnych lajków może naprawdę zadziwić:-) Chociaż z daleka poczuj swoją “właściwą naturę” nie przysłoniętą aktywnością umysłu. Poczuj jak to jest, wrócić do ciała i uwolnić ducha nie z ciała, ale z umysłu właśnie :-)
Dziekuje za ten wpis:-)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się przydał. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuń