Gary Chapman w swojej książce “5 języków miłości” opisał 5 sposobów, w jaki ludzie mogą wyrażać sobie miłość. Są to:
Zastanowienie się, jakim “językiem miłości” mówią najbliższe nam osoby może prowadzić do bardzo zabawnych, ale zwykle konstruktywnych i pomocnych wniosków, które mogą ułatwić nam porozumiewanie się z partnerem, rodziną, przyjaciółmi i znajomymi. Najważniejszym jednak przesłaniem “5 języków miłości” jest to, że miłość przejawia się w nieskończonej ilości form i że możemy nią dzielić się z wszystkimi. Nie musimy od razu czuć “motylków w brzuchu”, co z resztą na dłuższą metę jest dosyć wyczerpujące :-)
Miłość ma cały wachlarz innych odcieni, do których należy m.in. uprzejmość, hojność, bycie pomocnym, wspierającym, zabawnym, inspirującym lub zwyczajnie przyzwoitym. “5 języków miłości” możemy dostosować do ludzi, z którymi wcale nie planujemy spędzić życia, ale po prostu z jakiegoś powodu spędzamy z nimi czas (np. w pracy albo w szkole). “Słowami” możemy mówić komuś, że dobrze wygląda, że jest dla nas inspirujący albo że miło przebywa się w jego towarzystwie. Języka “uwagi” możemy użyć dając komuś swój czas przez odpisanie na maila, na smsa, przez pamiętanie jak ma na imię, co robi i z czym aktualnie się zmaga lub czym się cieszy. Język “drobnych przysług” jest niewyczerpany i można go użyć rozwijając komuś matę przed zajęciami, odśnieżając komuś auto na parkingu albo przepuszczając kogoś w drzwiach - to naprawdę aż tak proste! Język “dotyku” może być czymś co w języku angielskim określa się mianem “warm shake of hand” i tak, to również jest aż tak łatwe - wystarczy komuś uścisnąć dłoń zamiast podawać mu tzw. “zdechłego śledzia”, wystarczy kogoś objąć albo zwyczajnie go uścisnąć lub też się do kogoś uśmiechnąć jeśli dany "ktoś" jest bardzo “niedotykalski”. Języka “prezentów i niespodzianek” nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć.
Najlepsze w “5 językach miłości” jest to, że kiedy ich używamy, to zawsze w rezultacie zaczynamy czuć się naprawdę dobrze. Jeśli ktoś do tej pory jakimś cudem nie spróbował, to gorąco polecam. Miłość to totalnie kosmiczna energia - im bardziej się nią dzielimy, tym bardziej ją czujemy. Dlatego z okazji dzisiejszych Walentynek zachęcam bardzo do tego, żebyśmy byli hojni i prawie że rozrzutni jeśli chodzi o miłość, bo zawsze warto!
- Słowa, czyli mówienie komuś, że się go kocha, że jest wspaniały, że go szanujemy, podziwiamy, doceniamy itd.
- Uwaga, czyli spędzanie z kimś czasu i robienie razem różnych fajnych rzeczy (inaczej skupienie na kimś swojej uwagi).
- Drobne przysługi, czyli wyręczanie lub pomaganie komuś w codziennych obowiązkach, po to, żeby było mu łatwiej, lepiej, wygodniej (zrobienie komuś kawy albo prania, umycie samochodu, podanie chusteczki jak leci mu z nosa itd.)
- Dotyk, czyli przytulanie, ściskanie, drapanie po plecach itd.
- Prezenty i niespodzianki, czyli robienie komuś małych prezentów, które wcale nie muszą być drogie ani nawet kupione - mogą być kartką z narysowanym sercem wrzuconą komuś do torby albo kwiatkiem urwanym z trawnika włożonym za wycieraczkę samochodu.
Zastanowienie się, jakim “językiem miłości” mówią najbliższe nam osoby może prowadzić do bardzo zabawnych, ale zwykle konstruktywnych i pomocnych wniosków, które mogą ułatwić nam porozumiewanie się z partnerem, rodziną, przyjaciółmi i znajomymi. Najważniejszym jednak przesłaniem “5 języków miłości” jest to, że miłość przejawia się w nieskończonej ilości form i że możemy nią dzielić się z wszystkimi. Nie musimy od razu czuć “motylków w brzuchu”, co z resztą na dłuższą metę jest dosyć wyczerpujące :-)
Miłość ma cały wachlarz innych odcieni, do których należy m.in. uprzejmość, hojność, bycie pomocnym, wspierającym, zabawnym, inspirującym lub zwyczajnie przyzwoitym. “5 języków miłości” możemy dostosować do ludzi, z którymi wcale nie planujemy spędzić życia, ale po prostu z jakiegoś powodu spędzamy z nimi czas (np. w pracy albo w szkole). “Słowami” możemy mówić komuś, że dobrze wygląda, że jest dla nas inspirujący albo że miło przebywa się w jego towarzystwie. Języka “uwagi” możemy użyć dając komuś swój czas przez odpisanie na maila, na smsa, przez pamiętanie jak ma na imię, co robi i z czym aktualnie się zmaga lub czym się cieszy. Język “drobnych przysług” jest niewyczerpany i można go użyć rozwijając komuś matę przed zajęciami, odśnieżając komuś auto na parkingu albo przepuszczając kogoś w drzwiach - to naprawdę aż tak proste! Język “dotyku” może być czymś co w języku angielskim określa się mianem “warm shake of hand” i tak, to również jest aż tak łatwe - wystarczy komuś uścisnąć dłoń zamiast podawać mu tzw. “zdechłego śledzia”, wystarczy kogoś objąć albo zwyczajnie go uścisnąć lub też się do kogoś uśmiechnąć jeśli dany "ktoś" jest bardzo “niedotykalski”. Języka “prezentów i niespodzianek” nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć.
Najlepsze w “5 językach miłości” jest to, że kiedy ich używamy, to zawsze w rezultacie zaczynamy czuć się naprawdę dobrze. Jeśli ktoś do tej pory jakimś cudem nie spróbował, to gorąco polecam. Miłość to totalnie kosmiczna energia - im bardziej się nią dzielimy, tym bardziej ją czujemy. Dlatego z okazji dzisiejszych Walentynek zachęcam bardzo do tego, żebyśmy byli hojni i prawie że rozrzutni jeśli chodzi o miłość, bo zawsze warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.