W moich rękach znalazła się dzisiaj przesyłka z UNICEFU zawierająca pustą saszetkę o wymiarach ok. 10cm na 8cm z napisem "Plumpy Nut". Kilka zdań z dołączonego do niej listu sprawiło, że w jednej chwili saszetka nabrała w moich oczach mocy magicznej, żeby nie powiedzieć wszechmocy:
"Dołączona do listu saszetka jest pusta, ale wypełniona odżywczą pastą z orzeszków ziemnych ratuje życie dzieci (...) Plumpy Nut jest niezwykle skuteczne - wystarczają trzy saszetki dziennie, aby w ciągu tygodnia dziecko przybrało na wadze 1 kilogram. W trzy tygodnie powracają siły i uśmiech nawet skrajnie niedożywionym dzieciom (...)1 saszetka to 1 złotówka".
Zastygłam więc z bohaterską saszetką, przeliczając że telewizor ledowy to ok. 3000 Plumpy Nutów, puder do twarzy to jakieś 150, a taki dajmy na to telefon z GPSem to jakieś 700 Plumpy Nutów - można tak przeliczać aż do końca, na którym widnieje napis "I co z tego?". Potem myślę o kontekstach społeczno-politycznych, które doprowadziły do tego, że ktoś potrzebuje Plumpy Nutów. Ostatecznie jednak moje myśli zawisają w próżni (...). Orzeszki ziemne mają dziś urodę lilii wodnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.