Kuba ma 11 lat i już drugi rok chodzi z mamą na jogę. Fakt ten jest
wbiciem klina w moje przekonania dotyczące dzieci na zajęciach dla
dorosłych - że z wielu powodów nie powinny i że z wielu powodów nie ma
to sensu. W większości przypadków jest to racja, ale jeśli chodzi o
Kubę, to mój umysł nie wie, co myśleć i to uczucie zawieszenia jest dla
mnie ożywcze.
Niedawno Kuba miał robiony rezonans, który
trwał 40 min. Jak wiadomo podczas rezonansu nie można się ruszać, bo
każdy ruch powoduje, że trzeba rozpocząć badanie od nowa. W przypadku
dzieci w wieku Kuby personel medyczny wykonujący badanie jest
przygotowany na to, że trzeba będzie zaczynać kilka razy i że dorosły ma
czasem problem z trwaniem w bezruchu, a co dopiero dzieciak.
Ku miłemu zaskoczeniu wszystkich Kuba nie poruszył się podczas badania
ani raz i wszystko poszło jak po maśle. Po badaniu mama zapytała go, jak
udało mu się wytrwać tak długo. Kuba odpowiedział, że po kilku minutach
zaczął go strasznie swędzieć nos i już miał się poruszyć, żeby się
podrapać, ale przypomniał sobie, że “Pani Kasia mówiła na jodze, że
trzeba się zastanowić, czy to faktycznie swędzi nos, czy to tylko myśl i
skupić się na oddechu”. Po krótkiej analizie Kuba stwierdził, że jego
swędzenie nosa to tylko myśl i skupił się na oddechu. Tym samym Kuba
wbił mi drugiego klina w sam środek kolejnego przekonania, że dzieci jak
już są na tej jodze, to jest to dla nich tylko forma gimnastyki i
raczej nic więcej nie zrozumieją. Mój umysł jest fantastycznie wybity ze
swojego rytmu i próbuje “ogarnąć” to zdarzenie.
Ps. Całkiem niedawno byłam świadkiem pewnej sceny u fryzjera. Klientem był chłopak w wieku 7 lat. Strzyżenie trwało może 20 min. Trwałoby krócej, gdyby nie fakt, że siedmiolatek nie potrafił wysiedzieć na fotelu fryzjerskim. Na kolanach miał Ipada z grą, która ryczała na cały salon. Dodatkowo cały czas zabawiała go mama, mówiąc, że “jeszcze troszeczkę Pawełku wytrzymaj” i wspierając go batonem Kinder Bueno. Pani fryzjerka wykonywała wokół niego dziwny taniec, próbując strzyc włosy na jego ruszającej się głowie (...)
Ps. Całkiem niedawno byłam świadkiem pewnej sceny u fryzjera. Klientem był chłopak w wieku 7 lat. Strzyżenie trwało może 20 min. Trwałoby krócej, gdyby nie fakt, że siedmiolatek nie potrafił wysiedzieć na fotelu fryzjerskim. Na kolanach miał Ipada z grą, która ryczała na cały salon. Dodatkowo cały czas zabawiała go mama, mówiąc, że “jeszcze troszeczkę Pawełku wytrzymaj” i wspierając go batonem Kinder Bueno. Pani fryzjerka wykonywała wokół niego dziwny taniec, próbując strzyc włosy na jego ruszającej się głowie (...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.